Ilekroć
Kamila idzie w odwiedziny do ukochanej cioteczki, mija na parterze
dziwne mieszkanie, gdzie od kilkudziesięciu lat mieszkają matka z
córką. Paradne, niezwykle wytworne drzwi wejściowe z klamką, jak
w pałacowych salonach. Nie sposób ich nie zauważyć. Przed laty, z
czasów, kiedy Kamila mieszkała kilka pięter wyżej, zapamiętała
wyłaniającą się zza tych drzwi młodą dziewczynę obwieszoną
srebrną biżuterią. Gdyby jej dłonie posiadały jeszcze po jednym
palcu i on zdobiony byłby wielkim pierścieniem. Mieszkanie
kontrowersyjnych kobiet zawsze wzbudzało zainteresowanie mieszkańców
czteropiętrowego bloku. Wszyscy wiedzieli, że wnętrze mieszkania
wygląda podobnie jak i wejście. Bardzo często rozlegały się
stamtąd przeraźliwe krzyki, awantury, czterokrotnie potęgowane
echem każdego piętra. Słychać było:
- Ty ku... rwo - krzyczała matka
- H..j ci w d...pę - odzywała się córka
Obie
panie awanturowały się ze wszystkimi sąsiadami m.in. o skradzione
ze strychu obrusy, poszewki itp. Dla nich wszyscy mieszkańcy bloku
byli h...mi, kur...mi, po...rdolonymi wariatami.
Ku
zaskoczeniu wszystkich z kobietami zamieszkał mężczyzna. Niedługo
jednak sobie z nimi pomieszkał, ponieważ obie panie wypędziły go
do piwnicy, gdzie miał nawet solidny pokój.
Po
kilku latach z dziwnego mieszkania na parterze rozległ się płacz
dziecka. Nikt się nie spodziewał, że dziecię to w przyszłości
także będzie dla wszystkich udręką. Pod drzwiami wszystkich
lokatorów siusiał i robił kupkę, a kiedy urósł, od niego także
wszyscy mieszkańcy bloku dowiedzieli się, że są h...mi i
kur...mi.
Mężczyzna
jak nagle się pojawił w tej rodzinie na parterze, tak nagle ze
swego pokoju w piwnicy zniknął. Wówczas coraz częściej sąsiedzi
zastanawiali się – skąd kobiety mają pieniądze na markowe
ubrania i luksusowe wyposażenie mieszkania... .
Głośno
gruchnęła wieść, przez długie lata szeptana po cichu, że stara
jest żebraczką i żebrze w różnych, dużych miastach.
O
tym, że tak jest naprawdę Kamila przekonała się już wkrótce.
Idąc w Krakowie od dworca w kierunku centrum zobaczyła ją stojącą
na ulicy Floriańskiej. W trzęsącej się dłoni trzymała
plastikowy pojemnik na pieniądze. Na głowie potargana chuścina,
sylwetka mocno zgarbiona, twarz wyrażająca najwyższy stopień
cierpienia. Gdy zdumiona przystanęła przed żebrzącą musiała
uciekać. Stara żebraczka klnąc siarczyście, obficie splunęła w
stronę Kamili. Zbieg okoliczności sprawił, że wieczorem ponownie
ją spotkała, tym razem przy dworcowej kasie. Bileterka wymieniła
monety na banknoty z jej żebraczego, dziennego utargu.
Była to kwota 500 zł.
Była to kwota 500 zł.
2000
rok
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz